Na
październikowym spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki, w rozmowie o
powieści Elizabeth Gilbert „Ludzie z wysp”, wzięło udział
osiem osób.
Jest
to historia ludzi zamieszkujących dwie sąsiadujące ze sobą wyspy
u wybrzeży Maine. Tragicznie zakończyły się losy pierwszych
osadników, braci Andreasa i Waltera Van Heuvelów. Andreas morduje
brata i jego dzieci, by odebrać mu żonę. Wkrótce sam umiera na
skutek zakażenia będącego następstwem złamania nogi. Dwie jego,
ciężarne, kobiety z wyspy zabiera angielski
statek. Wyspy nazwane zostają Fort Niles i Courne Haven - od imienia
syna, którego urodziła pierwsza z kobiet i od nazwiska lekarza,
który uratował życie drugiej kobiecie.
Kolejnymi
osadnikami są Irlandczycy, pobierają się między sobą i wszyscy
są do siebie podobni. Żyją w zgodzie, są rybakami i farmerami.
Ich relacje zmienia sposób zarabiania na życie, stają się
poławiaczami homarów i drobne konflikty z czasem przeradzają się
w homarowe wojny. Obie wyspy były bogate w granit
i na jego wydobyciu i sprzedaży zbił majątek Jules Ellis
zatrudniając w kamieniołomach emigrantów z Włoch i Szwecji.
Magnat obu wysp, chcąc zapewnić swej córeczce Verze towarzyszkę
zabaw, z przytułku w Bath adoptuje sierotę Jane Smith. Jane
wychowana zostaje na służącą. Po śmierci Jane, Vera podejmuje
się wychowania jej nieślubnej córki. Mary Smith-Ellis, tak jak
wcześniej jej matka, także zostaje wychowana na osobistą służącą
panny Very. Mary, w przeciwieństwie do swej matki, wychodzi za mąż
i rodzi córkę Ruth. Córka poławiacza homarów i wnuczka
zaadoptowanej sieroty zakochuje się w młodym mężczyźnie ze
znienawidzonego klanu poławiaczy. Wishnell i Thomasówna zakładają
dynastię i zmieniają oblicze obu wysp. Tak pokrótce przedstawia
się historia pokoleń zamieszkujących obie wyspy, a co o niej
powiedzieli klubowicze?
Otóż
książka Elizabeth Gilbert podzieliła uczestników spotkania i
wywołała ciekawą dyskusję. Jedni uznali, że wstęp był
niepotrzebny, akcja słabo skonstruowana, a to co najważniejsze
znaleźli dopiero na końcu powieści. Spodziewali się czegoś
lepszego po autorce „Jedz, módl się, kochaj”. Część
klubowiczów uznała książkę za ciekawą, a wstęp za plastyczny
obraz tego, co ma nastąpić później. Obdarzyli sympatią panią
Pommeroy i Ruth, dziewczynę hardą z ostrym
językiem i silnym charakterem. Uznali, że autorka świetnie
potrafiła ukazać monotonne, smutne i trudne życie poławiaczy
homarów, od pokoleń zaciekle walczących o łowiska. Książkę
czyta się lekko, choć pierwsza jej połowa przesycona jest opisami
i brakuje w niej dialogu i akcji. W drugiej wszystko nabiera tempa,
układa się w całość i od książki nie można się oderwać.
Na
kolejnym spotkaniu 30 listopada 2012 r. omawiać będziemy książkę
Daniela Katza
„Kobieta
pułkownika”.
Ewa Pawlak
relacja
powstała na podstawie wypowiedzi
uczestników
DKK F4 MBP
w
Pabianicach